Gangsterzy w gronostajach
Nowa Konfederacja, INTERNETOWY MIESIĘCZNIK IDEI, NR 1 (52)/2014
Profesor uznał, że powinienem zapłacić „uczelni”, czyli w praktyce uniwersyteckiej wierchuszce, która rozdysponowuje każdy dodatkowy grosz między siebie, haracz z zagranicznego stypendium………..
Mafia – to dobre słowo. Profesura opływa w prestiż, wielu jej członków ma dostęp do polityków i mediów. Tworzą bardzo wpływową społeczność, obdarzoną faktycznie pełną kontrolą nad uczelniami, przez które przechodzi mnóstwo publicznych pieniędzy. Nie inaczej: to mit, że polskie uniwersytety nie mają funduszy. Mają, tylko je przewalają.
Zasada autonomii uniwersytetu w połączeniu z nieprzejrzystością decyzji sprawia, że kto rządzi akademią, może płynący od podatników i studentów strumień gotówki rozdysponowywać praktycznie według własnego widzimisię. Kto np. dojdzie, że referat profesora tak naprawdę napisał jego asystent i że dalece nie wart był on ceny, którą uczelnia za niego zapłaciła?
Na tego typu rzeczach można „kręcić lody” na dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie (na głowę). Do tego dochodzi słabo znana kwestia tzw. premii z funduszu zasadniczego. To tak naprawdę podział zysków uczelni między jej kierownictwo, tak jak wspólnicy dzielą zysk ze spółki. Tyle że uniwersytet to nie firma, a zarządzające nią towarzystwo w gronostajach – to nie partnerzy w sensie biznesowym. Są de facto pracownikami najemnymi. Jednak w swojej mafijnej mentalności i praktyce traktują akademię jak cytrynę do wyciśnięcia….
….
System
To wszystko daje statystycznemu profesorowi bardzo silny bodziec do tego, aby „trzymać z władzą” (uczelnianą), niż skupiać się na porządnej robocie naukowej i dydaktycznej. A młodych naukowców ustawia w kolejce po aprobatę starszych kolegów, od których są formalnie i finansowo zależni.
Wielu, może nawet większość profesorów, mimo to nie robi przekrętów. Ale znaczna część jednak tak. W mojej byłej uczelni eksszef był jednym z pięciu głównych graczy, mających umocowanie we władzach wydziału i całego uniwersytetu. Aktywnie wspierało ich maksymalnie 20 klakierów. I to wystarczyło, żeby zdominować stuosobowy senat.
Dlaczego? Gdy żaliłem się innym, uczciwym profesorom, rozkładali ręce. Uznawali tę sitwę za „nie do ruszenia”….Kiedy młody pracownik „nie szanuje starszych”, nie chcąc brać udziału w wątpliwych praktykach, zawsze można mu, czysto uznaniowo, w oparciu o profesorski autorytet, odrzucić doktorat czy habilitację. ..
……Co z tym można zrobić? Brak mechanizmów samoweryfikacji w połączeniu z silną selekcją negatywną i szeroką autonomią uniwersytetów polskich sprawia, że poważniejsze zmiany mogą nastąpić tylko w wyniku odgórnego „szarpnięcia cuglami”. Może go dokonać tylko bardzo zdeterminowany i silny minister, mający dla programu sanacji nauki pełne poparcie premiera. Niestety, na razie nikogo takiego na horyzoncie nie widać…
Filed under: Uncategorized | 1 Comment »