Dlaczego politycy chcą być profesorami?
Sprawy Nauki
Politycy; parlamentarzyści, nawet premierzy, wicepremierzy, ministrowie, szykują sobie jeszcze podczas pełnienia funkcji politycznych gniazdka na uczelniach, zarówno dla siebie jak i swoich rodzin.
Prof. Lech W. Zacher, Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego
W zwyczaju amerykańskim, który uważam za dobry, politycy kończący swoją karierę nie zostają profesorami, bo to zajęcie naukowe, ale prowadzą wykłady na uczelniach, dzieląc się swoim doświadczeniem ze studentami. Z tych wykładów pożytek czerpią także naukowcy, głównie politolodzy, którzy poznają sposób myślenia polityka, jego ocenę rzeczywistości. Jest to uczciwszy, lepszy sposób na to, żeby z polityków nie czynić pseudonaukowców.
Jeśli byli politycy jako pseudonaukowcy wykładają na uczelniach, to także oddziałują na swoje otoczenie negatywnie, gdyż w ich otoczeniu pojawiają się natychmiast grupy klakierów i lizusów. Trzeba umieć odróżniać profesora akademickiego, zajmującego się nauką, publikującego w czasopismach naukowych, piszącego książki ze swojej dziedziny wiedzy od pseudoprofesora, który chce odgrywać ważną rolę, wpływać na decyzje otoczenia..
….Prof. Maciej Grabski, Fundacja na rzecz Nauki Polskiej
Z licznych badań wiadomo, że łatwiej pamięta się wielomównych, niż tych którzy mówią z sensem, którego i tak większość słuchaczy nie rozumie. Widz telewizyjny łatwo przyjmuje, że gdy ktoś dużo i gładko przemawia to znaczy, że ma coś do powiedzenia. Toteż nic dziwnego, że bardzo wielu polityków, szczególnie tych, których jedyny sukces w życiu polegał na osiągnięciu jakiegoś miejsca w politycznej hierarchii, zaczyna wierzyć w swoją unikalność i jej związek z mówieniem. Gdy tracą polityczną pozycję, wpadają we frustrujący stan niebytu, bowiem nie ma już trybun, dziennikarze nie podtykają mikrofonów, telewizja przestaje zapraszać. To traumatyczne doświadczenie. Prostą metodą wydobycia się z tego stanu wydaje się sięgnięcie po status wykładowcy na wyższej uczelni – a więc zastąpienie trybuny katedrą, a wyborców– studentami….
Poczucie własnej pozycji społecznej i ważności zostają uratowane, znowu będzie audytorium, a i jakieś honoraria są nie są do pogardzenia dla kogoś, kto poza grami politycznymi wiele nie potrafi. Byle tylko znalazły się uczelnie, które zechcą zlecić coś więcej niż tylko pojedynczy wykład na seminarium studentów politologii.
Filed under: Tytuły | Leave a comment »