Forum Akademickie 2/2018
Witoldowi Głowaczowi zarzucono plagiat znaczącej części obronionej trzy lata wcześniej dysertacji, której autorem był młodszy brat Adam, pracujący na tym samym wydziale. Recenzenci obu prac byli ci sami i „nie zauważyli” wielostronicowych przejęć. Komisja Doktorska (z której składu cztery osoby uczestniczyły również w komisji doktorskiej przewodu Adama Głowacza, a obecny promotor był jej przewodniczącym) mimo postawienia zarzutu na publicznej obronie nie zawiesiła postępowania i jednogłośnie przyjęła pracę doktorską, wnioskując o jej wyróżnienie. Poniżej ciąg dalszy tej naukowej sagi.
Adwokat kontra Rada Wydziału
W imieniu Witolda Głowacza odwołanie od uchwały odmawiającej nadania mu doktoratu złożył mecenas Jan Widacki, znany krakowski adwokat i profesor prawa. Zarzucił radzie, że uchwała została podjęta z naruszeniem przepisów prawa, na podstawie wadliwie przeprowadzonego przewodu doktorskiego. Dalej stwierdził, że Rada Wydziału oparła się na opiniach osób nieuprawnionych do opiniowania w tym przewodzie, niemających kompetencji w tej dziedzinie nauki (sic!). Zarzucił także radzie, że po zapoznaniu się z opinią prof. R. Pytlaka oparła się na nieudokumentowanych zarzutach plagiatu. Zdaniem mecenasa Widackiego, RW nie miała prawa zawiesić postępowania w przewodzie mgr. inż. W. Głowacza, jak również nie mogła powołać eksperta do potwierdzenia lub odrzucenia zarzutu naruszenia praw autorskich przez doktoranta. Takie działania są pozaprawne, bowiem ustawa o stopniach i tytułach ich nie przewiduje, a w zakresie nieuregulowanym obowiązuje KPA. Zdaniem prof. Widackiego tylko recenzenci mogą oceniać, czy prawa autorskie zostały naruszone. Skoro dwaj recenzenci wskazali, że plagiat w niniejszej pracy nie miał miejsca, to RW mogła zakwestionować ich bezstronność i powołać innych recenzentów. Jeżeli zarzuty pojawiły się już na obronie i były znane Komisji Doktorskiej, to również ona miała prawo nie przyjąć pracy. Jeśli tego nie zrobiła, to uznała zarzuty plagiatu za nieudokumentowane. Opinia prof. R. Pytlaka została uzyskana niezgodnie z przepisami prawa i nie może być traktowana na równi z recenzjami w tym przewodzie. Zdaniem mecenasa o plagiacie może decydować tylko sąd, a skoro recenzenci uznali, że rozprawa jest „oryginalnym rozwiązaniem problemu naukowego”, jednoznacznie wyklucza to plagiat.
Co więcej, na posiedzeniu 26 IV 2017 członkowie RW (profesorowie Kułakowski, Szpyrka i Miśkowicz) bez należytych podstaw wypowiadali się autorytatywnie, że w doktoracie naruszono prawa autorskie. Opiniodawca podkreślił, że „samo stwierdzenie przez systemy antyplagiatowe pokrywania się tekstu nie przesądza o plagiacie”. Pokrywające się fragmenty mogą stanowić nazwy własne instytucji, niechronione prawem autorskim definicje, nazwy urządzeń i opisy ich działań itd. Wymaga to oceny merytorycznej, której musi dokonać specjalista z dziedziny, z której pochodzą porównywane teksty. „Takiej merytorycznej oceny nikt nie dokonał, a przyjęta uchwała ignoruje wypowiedzi recenzentów (…), którzy oceniając merytorycznie występujące w pracy Witolda Głowacza, wychwycone przez systemy antyplagiatowe zapożyczenia stwierdzili, że nie ma tu mowy o plagiacie. Uchwała stanowi de facto votum nieufności wobec promotora (prof. R. Tadeusiewicza) oraz recenzentów (prof. E. Dudek-Dyduch, prof. M. Skomorowskiego)”……
Filed under: Archiwum Marka Wrońskiego, Plagiaty | Tagged: AGH |
Moje zarzuty (niezbyt wiernie przedstawione w artykule, ale mniejsza o to) podzieliła Centralna Komisja ds Stopni i Tytułów, uchylając uchwałę Rady Wydziału i nakazując przeprowadzenie przewodu doktorskiego p. mgr inż. Głowacza wskazanemu Wydziałowi Politechniki Łódzkiej.
Plagiaty, jako zjawisko patologiczne w nauce, należy z całą stanowczością zwalczać. Nie ma co do tego wątpliwości. Ale też przewody doktorskie prowadzone być muszą rzetelnie a odpowiedzialność za ich rzetelność ponoszą na równi z doktorantem, jego promotor i recenzenci.
Przewody doktorskie przebiegać mają ściśle wedle procedury opisanej w prawie, a procedura ta nie przewiduje powoływania obok recenzentów, jakiś dodatkowych ekspertów, przyznając im w dodatku głos decydujący, nie przewiduje „zawieszania przewodów” do czasu uzyskania opinii tych powołanych poza wszelka procedurą ekspertów i t.d.
To, czy mgr. inż. Głowacz popełnił plagiat, to się dopiero okaże. To, że Rada Wydziału prowadziła przewód doktorski w sposób niedozwolony, to już stwierdziła Centralna Komisja.
Proponowałbym zaczekać na finał sprawy, który będzie rozegrany na Politechnice Łódzkiej.
Ocenianie niezamkniętej jeszcze sprawy wydaje się przedwczesne, nie służy autorytetowi nauki w ogólności, AGH w szczególności, a być może krzywdzi jeszcze konkretne osoby. Apeluję o umiar i powściągliwość.
Prof. dr hab. Jan Widacki