Polskie uczelnie są w większości mentalnie feudalno-komunistyczne

W obronie Gowina

Rz – Dawid Bunikowski

……Jako minister nauki i szkolnictwa wyższego Gowin był jednak mocno krytykowany przez środowiska akademickie. Jego reforma szkolnictwa wyższego (i nauki) z 2018 r. zmieniła strukturę i funkcjonowanie uczelni w Polsce. Patrzę na to nieco z boku, na co dzień z zagranicy. A jednocześnie także widzę to od środka, gdyż od 2018 r. wróciłem częściowo do wykładania w Polsce. Moim zdaniem, zło reformy Gowina jest wyolbrzymione. Analiza aktów prawnych i przepisów wprowadzających reformę prowadziła mnie do wniosku od początku, że jest to wielka biurologia. Zmiana, która niewiele… zmienia i która nie pchnie polskich uczelni do przodu, ale i nie zabije ich (raczej). Za reformami miały pójść pieniądze i nowe praktyki do uczelni. Miało być dobrze.

Skupmy się na reformie szkolnictwa wyższego i nauki w ujęciu Gowina. Jest mi ta dziedzina bliska jako uczonemu i na tym znam się. Do wielu środowisk akademickich w Polsce mam ograniczone zaufanie, bo wiem, jak są konserwatywne, oporne, jeśli chodzi o zmiany na uczelniach i jak reagowano np. na reformę szkolnictwa wyższego w 2005 r. Polskie uczelnie, mówiąc w skrócie, są w większości mentalnie feudalno-komunistyczne. Dla jednych trwa PRL, dla innych „poddaństwo chłopów” (wstaw: studentów, asystentów, adiunktów, portierów, etc.). Kokieteryjki, układy, dziekańskie księstwa, ustawiane konkursy, przeciętność, pycha – tego od dawna pełno w państwowej grupie uczelni, zwłaszcza na uniwersytetach. A tylko prawdziwych emocji naukowych jakby brakuje coraz częściej. Brakuje poszukiwania prawdy, która winna być sensem życia każdego uczonego. Etosu zabrakło. Pycha, punktologia i mała stabilizacja zastąpiły misję. Z kolei prywatne uczelnie, te jak po deszczu wyrosłe, muszą przeżyć, są nastawione na zysk, ale i umieją (nieliczne) czasem dać wysoką jakość.

Reforma Gowina w 2018 r. też miała być trzęsieniem ziemi, bo trzeba było coś zmienić, powołać nowe instytucje, zmienić procedury. Według mnie, oprócz statutów czy masy innych aktów oraz ciężkiej roboty przystosowującej do tych zmian, nie zmieniono tak naprawdę nic. Pracownicy naukowo-dydaktyczni uczelni bardziej wykłócali się o to, czy i jakie czasopisma lub wydawnictwa będą na listach ministerialnych i za co dostaną punkty. Za jakie publikacje, gdzie… Punkty i etat to jest to, o czym myśli przeciętny polski pracownik naukowy czy dydaktyczny. Świat uciekł, zaczął dawno temu wydawać po angielsku, a Polska w dużej części stała. Gowin tego nie zmienił, a może i problem punktologii nawet pogłębił. Ale żeby nie było tak miło, to Gowin był oskarżany, także delikatnie przeze mnie, o to, że nie przykłada należytej wagi do humanistyki, a promuje tylko nauki ścisłe. A przecież sam jest humanistą. Poza tym, nie każdy musi pisać po angielsku! To zależy od dziedziny, celu i adresata. Trzeba być elastycznym i patrzeć na treść.

Jedyny mocny zarzut akademików wobec Gowina, który można uznać, to jest ten, że minister dał więcej władzy rektorom, a więc zcentralizował system wbrew uniwersyteckiej tradycji (to teza prof. A. Wielomskiego). A takie kwestie jak rady uczelni pominę milczeniem. Takie organy funkcjonują w Finlandii czy Wielkiej Brytanii i mają duże znaczenie. W Finlandii, jak widzę, działają dobrze. W polskim systemie są atrapami, w moim uznaniu. Sam Gowin wycofał się chyba ze swej reformy w pewnym momencie – takie mam wrażenie. Stanął gdzieś pomiędzy. Zostały w reformie jakieś ciała, ale wielkiej władzy im nie dano. Odniosłem wrażenie, że nawet współpracownicy Gowina widzieli od pewnego czasu, że jego reforma się nie uda. Na zasadzie: uczelnie staną okoniem albo on sam się wycofa z bardziej radykalnych rozwiązań. Bo co to za reforma?… Zmienimy pieczątki, nazwy, statuty, umowy o pracę, regulaminy, załączniki do nich, etc. Wprowadzimy rady dyscyplin, nowe zasady habilitacji i nie zmienimy… nic tak naprawdę. Nic naprawdę istotnego w sensie globalnym. Forma bez treści. I to tyle.

 

Stajnia Augiasza na UMK

TORUŃSKI DOKTORAT „NA ŹRÓDŁACH”

FA 4/2020

Metoda zastosowana przez doktoranta jest prosta i polega na podaniu w innej kolejności faktów znanych z wcześniejszych biogramów, rozbudowaniu „swojego” już tekstu i udokumentowaniu treści przypisami podanymi przez autorkę……..

Sprawa, której chciałbym poświęcić miejsce, dotyczy doktoratu Radosława Krajniaka Prałaci i kanonicy warmińskiej kapituły katedralnej do 1466 roku. Studium prozopograficzne (promotor: prof. Andrzej Radzimiński), obronionego w końcu października 2017 r. na Wydziale Historycznym UMK w Toruniu. Doktorant magisterium z historii otrzymał w 2009 r. na podstawie pracy Skład osobowy kapituły katedralnej w Chełmży do 1466 roku….Już 22 lutego rada wydziału wyznaczyła recenzentów: prof. Krzysztof Ożóg z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego to wybitny mediewista, dyrektor Archiwum UJ i członek PAU, a dr hab. Teresa Borawska, em. prof. UMK, do jesieni 2014 r. pracowała w Zakładzie Historii Średniowiecza. Jest wybitną znawczynią historii średniowiecznej, nowożytnej kultury umysłowej Pomorza i Warmii, kapituły katedralnej i prozopografii kanoników we Fromborku (XIII-XVI w.), jak również badaczką kopernikanów…..Recenzentka z niedowierzaniem i zdumieniem stwierdziła, że autor za podstawę swojego tekstu przyjął 278 opracowanych przez nią biogramów na łączną liczbę przedstawionych przez niego 297 życiorysów,…Dr Henryk Rietz na publicznej obronie zdążył tylko powiedzieć, iż doktorant swoją pracę oparł głównie na ponad 270 biogramach kanoników warmińskich opublikowanych w 1996 r. przez T. Borawską, gdy prof. Rozynkowski przerwał jego wypowiedź, stwierdzając, że może jedynie zadać pytanie. Rietz zapytał więc tylko, czy doktorant nie boi się, że złamał jedno z przykazań dekalogu, i że może być wysunięty zarzut plagiatu. Na wystąpienie nikt nie zagregował. Milczeli wszyscy, w tym recenzenci: prof. K. Ożóg i dr hab. E. Wółkiewicz. Komisja doktorska (wśród jej członków byli też prof. Janusz Tandecki z Katedry Archiwistyki i Zarządzania Dokumentacją UMK, prof. Sławomir Jóźwiak z Katedry Historii Średniowiecza i Nauk Pomocniczych Historii UMK oraz prof. Radosław Biskup z Katedry Historii Skandynawii i Europy Środkowo-Wschodniej UMK) przyjęła obronę jednomyślnie siedmioma głosami……!

W sprawie anachronicznego systemu państwowych stopni i tytułów naukowych

WOLNOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ… CZYM ZASTĄPIĆ HABILITACJĘ I PROFESURĘ?

FA 4/2020

W naszym poprzednim artykule (Tytuł zamiast dorobku, FA 6/2019) przedstawiliśmy argumenty za tym, że anachroniczny system państwowych stopni i tytułów naukowych (habilitacja i profesura „belwederska”) przynosi wiele szkody polskiej nauce i hamuje jej rozwój. Mamy nadzieję, że w niedalekiej perspektywie zostanie on zlikwidowany. Pustka, która po nim powstanie, stworzy ważną szansę na wprowadzenie systemu oceny działalności naukowej promującego jakość i niezależność badań. Naszym zdaniem, aby ta szansa mogła zostać wykorzystana, konieczne jest zlikwidowanie zarówno habilitacji, jak i profesury, i uniezależnienie pozycji zawodowej polskich naukowców od posiadanych stopni i tytułów. Likwidacja jedynie habilitacji spowoduje, że profesura przejmie jej obecną rolę w systemie, a osiąganie niezależności przez naukowców jeszcze bardziej się opóźni…….

 

Dajmy sobie spokój z habilitacją

HABILITACJA FAKULTATYWNA?

FA 4/2020 …

– Dajmy sobie spokój z habilitacją – powiedział wprost prof. Andrzej Jajszczyk z AGH, członek Rady Naukowej ERC i przewodniczący Oddziału Krakowskiego PAN. – Ona tylko komplikuje system, a nie przyczynia się do utrzymania poziomu badań. Obecnie często habilitacja zamiast realizować wytyczne systemowe, jest kpiną z systemu. Dlatego trzeba ją zastąpić rzetelnymi konkursami na stanowiska uniwersyteckie – konkludował stanowczo A. Jajszczyk.

Inne stanowisko zaprezentował prof. Stanisław Kistryn, prorektor UJ ds. nauki i szef Uniwersyteckiej Komisji Nauki. Uznał, że habilitacja jest częścią sytemu, a nauka ma charakter hierarchiczny. To prawda, że habilitacja bywa trywializowana, ale zamiast ją likwidować, należy dążyć do tego, żeby stała się znakiem jakości naukowej. Wyraził też opinię, że należy ją uzyskiwać przed radą dyscypliny naukowej w innym niż macierzysty uniwersytecie.

– Habilitacji nie ma nigdzie na świecie, a już zupełnie egzotyczny jest tytuł profesora nadawany centralnie – powiedział prof. Zbigniew Błocki, matematyk z UJ, dyrektor Narodowego Centrum Nauki. Zauważył, że w programach NCN ani habilitacja, ani tytuł profesora nie grają roli. W konkursach OPUS 20% grantów trafia do badaczy bez habilitacji. Zgodził się jednak z opinią, że obecnie trudno będzie, z powodów społecznych, zlikwidować oba wspomniane przez niego elementy awansu naukowego. Można i należy jednak sprawić, by za habilitacją i profesurą nie szły żadne uprawnienia i przywileje (Ustawa 2.0 takie pozostawiła, a profesorom nawet dodała nowe), co pomoże w ich likwidacji w przyszłości. – To muszą być puste tytuły – kończył szef NCN…..