Zanik nauki na uniwersytecie

Równość czy absurd? Uniwersytet Śląski promuje się Nigeryjczykiem, gejem, tatuażystką, Ślązaczką i Koreańczykiem. Co z nauką?

wpolityce.pl

Wydawać by się mogło, że na uniwersytecie główną rolę gra nauka. W czasach politycznej poprawności jest jednak inaczej. Liczy się różnorodność w każdym wymiarze. Właśnie to ona ma teraz świadczyć o wartości uczelni. Taki wniosek można wysnuć po obejrzeniu krótkiego spotu promocyjnego Uniwersytety śląskiego. Występują w nim Nigeryjczyk, gej, Ślązaczka, Koreańczyk i tatuażystka. To ma być równość? Wobec czego?

Prof. Wolniewicz: Gender studies to hańba uniwersytetu.

Prof. Wolniewicz: Gender studies to hańba uniwersytetu. Nie ma nic wspólnego z nauką

wpolityce.pl

Hańbą Uniwersytetu Warszawskiego, wielkiej europejskiej uczelni o pięknych tradycjach naukowych w naukach ścisłych, jest to że poniżyła się do tego, żeby uruchomić coś takiego naukowego, co się nazywa gender studies. Z nauką to nie ma nic wspólnego….To jest plama na uniwersytecie. To tak, jakby wprowadzono na uniwersytecie jakieś studia szamanizmu, co zresztą może nastąpić, tego nie wykluczam

 

Prof. Wolniewicz: Gender jest hańbą UW

radio wnet

„Gender Studies nie ma żadnego podobieństwa do nauk ścisłych, jest hańbą UW, uczelni o pięknych tradycjach naukowych (…), że poniżyła się do tego, by uruchomić coś tak nienaukowego jak gender studies.”

Nauka jak kabaret. Za twoje pieniądze

Nauka jak kabaret. Za twoje pieniądze

Wszelkie największe absurdy wychodzą zawsze ze środowisk akademickich

Dwa niemieckie uniwersytety podjęły decyzję, że obowiązujący w odniesieniu do „profesora” będzie rodzaj żeński. Feminizm w stadium skrajnego zidiocenia?

wpolityce.pl – R. Legutko

Dwa niemieckie uniwersytety – w Lipsku i w Poczdamie – podjęły wewnętrzną decyzję, że obowiązującym słowem w odniesieniu do profesora będzie rodzaj żeński. Nie będzie więc odtąd na tych uniwersytetach „profesorów”, lecz wyłącznie „profesorki”. Będzie się więc zwracało do mężczyzny „panie profesorko” (Herr Professorin).

Feminizm w stadium skrajnego zidiocenia? Oczywiście. Wszyscy wkoło rechoczą, ale, jak u Gogola, nie wiedzą, że rechoczą z samych siebie. W ciągu ostatnich dziesięcioleci mieliśmy już takich idiotyzmów mnóstwo. Wszyscy też się na początku śmiali, a w końcu to, z czego się śmiano stało się prawem surowo i bezwzględnie wymaganym……

……Jest zresztą skądinąd ciekawe, że wszelkie największe absurdy wychodzą zawsze ze środowisk akademickich. Co owi ludzie uczeni mają w sobie takiego, że nie tylko nie potrafią zidentyfikować idiotyzmu, oczywistego dla prostego elementarnie inteligentnego człowieka, ale nadto te idiotyzmy wymyślają, propagują i sami się w nich ogłupiają?

Jest to szczególnie przygnębiające w takim kraju jak Polska, który przeżył kilka dziesięcioleci w komunizmie, a kadry akademickie popełniały masowo przez lata najbardziej obrzydliwe grzechy intelektualnego tchórzostwa, brnąc w uzasadnianie i analizowanie czegoś, o czym wiadomo było, że jest wstrętne i niemądre. Wielu z nich z własnej inicjatywy budowało nowe szczeble ideologicznych głupot i chętnie pilnowało, by inni robili to samo, a opornym uprzykrzano życie.

Akademicy, a także intelektualiści i artyści to w ostatnim stuleciu grupy podwyższonego ryzyka. Chyba w żadnych innych środowiskach nie było tak wysokiego odsetka egzekucji na ludzkim rozumie.