Ile środków na naukę pochłania punktoza.

Punktoza na uczelniach pochłania miliony. Niektóre czasopisma publikują byle co, byle zarobi

Gazeta prawna

Reforma Gowina miała skończyć z pogonią naukowców za punktami, które przekładają się na ocenę dorobku ich oraz uczelni. Tak się jednak nie stało. Wydawnictwa naukowe nadal są maszynkami do przydzielania punktów i robienia pieniędzy. Resort edukacji właśnie szacuje, ile środków pochłania punktoza.

Publikacje naukowe powinny być dla wszystkich dostępne za darmo w sieci

INFORMACJE

MNiSW: Publikacje naukowe powinny być dostępne za darmo w sieci

Dziennik Gazeta Prawna 20.12.2012

Publikacje naukowe powinny być dla wszystkich dostępne za darmo w sieci – uważa Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W połowie przyszłego roku ma określić jak szybko to nastąpi – poinformowała w czwartek wiceminister nauki prof. Maria Elżbieta Orłowska……Teraz za dostęp do publikacji naukowych płacimy 160-170 mln rocznie. Przy czym do Wirtualnej Biblioteki Nauki, która jest utrzymywana za te pieniądze, dostęp ma ograniczona liczba osób: naukowcy i studenci, ale już nie przedsiębiorcy czy managerowie w firmach – tłumaczyła minister Orłowska…..Filozofia open access, coraz bardziej popularna na całym świecie, zakłada, że za opublikowanie artykułu płaci autor. A wydawca czasopisma już nie pobiera opłat od czytelników i artykuły są po prostu dostępne w internecie dla wszystkich zainteresowanych.MNiSW uważa, że w taki sposób powinny być publikowane wyniki badań, które Polscy naukowcy przeprowadzili za publiczne pieniądze…..Otwarty dostęp do publikacji wyników badań zrealizowanych za publiczne pieniądze to zalecenie Komisji Europejskiej. W lipcu KE wydała komunikat, w którym określiła, że wszystkie wyniki badań sfinansowanych w ramach programu Horyzont 2020 mają być publikowane w otwartym dostępie, a do 2016 r. 60 proc. wszystkich badań zrealizowanych w UE za publiczne pieniądze..

Wydawnictwa pasożytują na nauce – naukowcy postulują umieszczanie w internecie wyników wszystkich badań prowadzonych za pieniądze publiczne

Harvard buntuje naukowców

Andrzej Hołdys – GazetaWyborcza, 16.05.2012

Harvard, najbogatszy uniwersytet na świecie, poprosił naukowców, aby przestali publikować w renomowanych, lecz płatnych czasopismach naukowych. Drobiazg? Nie, zwiastun rewolucji w nauce, którą niektórzy już nazwali „akademicką wiosną”. W liście do badaczy władze Biblioteki Harwardzkiej wyjaśniają, że nie stać ich na zakup wszystkich czasopism naukowych, jakie ci chcieliby mieć. Ceny periodyków narzucane przez wielkie koncerny wydawnicze rosną bowiem z każdym rokiem. W zeszłym uczelnia wydała na ten cel 3,5 mln dol., a i tak nie była w stanie spełnić wszystkich życzeń. Na Uniwersytecie Harvarda od miesięcy trwa więc ożywiona debata, czy nadal publikować w cieszących się dużą renomą, ale bardzo drogich tradycyjnych czasopismach, czy też dzielić się swoimi odkryciami w dostępnych dla każdego czasopismach elektronicznych. ….

….Coraz bardziej zirytowani badacze twierdzą, że wielkie wydawnictwa pasożytują na nauce, zarabiając na niej krocie. Podwyższa to koszty działalności badawczej, w przypadku uniwersytetów finansowanej głównie z funduszy publicznych. Wysoka cena to również zapora nie do pokonania dla badaczy z biedniejszych uczelni, których nie stać na prenumeratę najlepszych czasopism. W rezultacie – tu padają już najcięższe zarzuty – wielkie wydawnictwa komercyjne hamują rozwój nauki światowej, ponieważ uczestniczą w niej tylko ci, których na to stać, a tymczasem powinni wszyscy, bez względu na zasobność portfela – swojego lub macierzystej instytucji naukowej.

Zalecenie, bo trudno to nazwać decyzją, władz Harvardu to ważny gest poparcia dla niezależnych czasopism elektronicznych. Ten wciąż bardzo żywiołowy ruch zwany „otwartym dostępem” narodził się dekadę temu. Jego celem jest jak najszersze upowszechnienie wyników badań naukowych…

…Skąd biorą się te gigantyczne ceny? Mechanizm jest następujący: miarą jakości naukowca jest dziś głównie liczba publikacji w dobrych czasopismach. A dobre to takie, w którym recenzje piszą najlepsi przedstawiciele dyscypliny, a wydrukowane artykuły są często cytowane przez innych. Nie tylko poszczególni badacze, ale całe uczelnie są rozliczane z publikacji w prestiżowych periodykach. Nic dziwnego więc, że wydawnictwa śmiało windują ich ceny. A uczelnie, oczywiście te, które na to jeszcze stać, płaczą i płacą. …Tymczasem wiele uczelni w USA i Europie (lecz wciąż jeszcze nie w Polsce) wręcz nakazuje swoim badaczom, aby udostępniali wyniki badań prowadzonych za publiczne pieniądze. ….

…rząd brytyjski zapowiedział, że w ciągu dwóch lat wprowadzi prawo nakazujące umieszczanie w internecie wyników wszystkich badań prowadzonych za pieniądze publiczne. Byłby to potężny cios w komercyjne wydawnictwa naukowe. Podobnych kroków domagają się od naszego rządu polscy naukowcy – pod petycją umieszczoną na stronie Otwartymandat.pl podpisało się już ponad 8 tys. osób.

Apel o wprowadzenie otwartego dostępu do treści naukowych w Polsce

Apel do instytucji finansujących naukę o wprowadzenie otwartego dostępu do treści naukowych w Polsce

otwartymandat.pl, luty 2012

Szeroki dostęp do wiedzy jest kluczowym elementem warunkującym rozwój współczesnych społeczeństw i ich miejsce w układzie globalnym. Szczególnie w nauce, dostęp do opublikowanych wyników zrealizowanych badań ma podstawowe znaczenie dla tempa dalszego rozwoju danej dziedziny.

Wyniki badań finansowanych ze środków publicznych powinny być dostępne publicznie bez ograniczeń. Na całym świecie instytucje finansujące badania wprowadzają w ostatnich latach tzw. mandat otwarty – wymóg, aby publikacje prezentujące wyniki tych badań były bezpłatnie dostępne w sieci Internet.

Sygnatariusze niniejszego apelu zwracają się do wszystkich polskich instytucji finansujących naukę, w tym MNiSW, NCBiR i NCN, o wprowadzenie wymogu otwartości oraz zapewnienie technicznych, ekonomicznych i prawnych warunków jego realizacji w odniesieniu do publikacji stanowiących polski dorobek naukowy.

Przegląd sposobów wdrażania otwartego dostępu do treści naukowych i propozycje implementacji tego modelu w Polsce zostały przedstawione w przygotowanej na zamówienie MNiSW ekspertyzie “Wdrożenie otwartego dostępu do treści naukowych i edukacyjnych”.

Internetowy apel o otwarty dostęp do treści naukowych

PAP-Nauka w Polsce, 17.02,2012

Ponad tysiąc osób podpisało apel do instytucji finansujących naukę o wprowadzenie otwartego dostępu do treści naukowych w Polsce (http://otwartymandat.pl).  „To cenna inicjatywa, ale konieczne jest m.in. przeanalizowanie aspektów prawnych” – ocenia rzecznik resortu nauki Bartosz Loba. ….

„To cenna inicjatywa, ponieważ może pomóc w poszerzeniu dostępu do publikacji naukowych. Konieczne jest jednak przeanalizowanie aspektów prawnych oraz podjęcie konsultacji z naukowcami różnych dziedzin, m.in. wdrożeniowych” – powiedział PAP rzecznik MNiSW Bartosz Loba.

Jak wyjaśnił, chodzi m.in. o to, że zbyt wczesne upublicznianie w sieci wyników badań nad nowymi technologiami niosłoby ze sobą ryzyko przejęcia wynalazku przez kogoś niepowołanego i narażałoby autorów na utratę dochodu…

Publikacjami można się śmiertelnie narazić elicie uniwersyteckiej

Jakim cudem historyk IPN ujawnia prawdę?

Adam Socha – Debata, 1.02.2012

We wczorajszej Gazecie Olsztyńskiej pojawił się wywiad z naczelnikiem delegatury IPN w Olsztynie prof. Grzegorzem Jasińskim, który zdezawuował m.in. Pawła Warota. Portal Debata prezentuje rozmowę z prof. Tadeuszem Wolszą z Rady Instytutu Pamięci Narodowej, w którego zespole badawczym Paweł Warot realizuje swoją pracę naukową. „Uważam, że władze IPN powinny się poważnie nad tym zastanowić,  żeby nie zostawiać Pawła Warota w takim osamotnieniu. Dlatego, że on nie wychodzi w swojej pracy poza coś, co mieści się w planie naukowo-badawczym IPN”- mówi historyk….

…..

– Paweł Warot swoimi publikacjami śmiertelnie naraził się miejscowej elicie uniwersyteckiej, której wielu prominentnych członków, jak okazało się po ujawnieniu dokumentów z archiwum IPN, zrobiło kariery głównie dzięki temu, że byli konfidentami SB, sprzedawali kolegów za pieniądze i inne ułatwienia. Naciski tego środowiska na poprzedniego naczelnika delegatury, zarazem dziekana wydziału humanistycznego sprawiły, że do prezesa IPN wpłynął wniosek o zwolnienie Pawła Warota. Wówczas protest działaczy środowisk niepodległościowych i antykomunistycznych uratował tego odważnego historyka młodego pokolenia. Ze stanowiska musiał odejść naczelnik, a jego miejsce zajął prof. Grzegorz Jasiński (prywatnie szwagier odwołanego naczelnika), który sam ma piękną kartę podziemną z okresu PRL. Jednak wywiad w „Gazecie Olsztyńskiej” świadczy, że nad głową Pawła Warota znów zebrały się czarne chmury. Czy ten pracowity, odważny, młody historyk nie powinien uzyskać wsparcia ze strony szefostwa IPN?
– W przypadku Pawła Warota były już takie momenty w historii IPN, gdy do Instytutu wpływały zastrzeżenia co do Jego badań i publikacji, jeszcze gdy prezesem IPN był ś.p. Prof. Janusz Kurtyka, a dyrektorem pionu edukacji prof. Jan Żaryn. Wówczas Paweł Warot  otrzymał i wsparcie od prezesa, i od dyrektora Biura Edukacji, i zielone światło na prowadzenie tego rodzaju działalności naukowej i na prowadzenie badań. Gdy ja zacząłem pracę ze swoim zespołem, to ze swojej strony wręcz zachęcałem Pawła Warota do kontynuowania dotychczasowej działalności naukowo – badawczej.
Uważam, że władze IPN powinny się poważnie nad tym zastanowić,  żeby nie zostawiać Pawła Warota w takim osamotnieniu. Dlatego, że on nie wychodzi w swojej pracy poza coś, co mieści się w planie naukowo-badawczym IPN. On realizuje pewien program Instytutu, który jest wpisany do statutu organizacji. Nie wykracza poza ramy nakreślone przez władze, które nałożyły na IPN również lustrację ludzi z różnych środowisk.