Zniewolone umysły, czyli nauka w lewackich łapach

Zniewolone umysły, czyli nauka w lewackich łapach – Robert Kościelny

Polska Niepodległa, lipiec-sierpień 2020

Czy Konstytucja dla nauki jest zgodna z Konstytucją ?

Konstytucja dla nauki może być niezgodna z konstytucją

Gazeta prawna

TK rozstrzygnie, czy dożywotnie zatrudnianie na uczelniach sędziów TK, SN i NSA narusza przepisy ustawy zasadniczej. Wniosek złożył prezydent Andrzej Duda

Zaskarżoną regulację zawiera nowa ustawa z 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz.U. z 2018 r. poz. 1668, ze zm., zwana Konstytucją dla nauki albo ustawą 2.0), która weszła w życie w październiku ubiegłego roku.

Kwestionowany przepis (art. 121a) pojawił się w niej za sprawą senackiej poprawki, która przyznała sędziom trzech sądów (SN, NSA, TK), również tym w stanie spoczynku, prawo do dożywotniego zatrudnienia na uczelni w charakterze nauczycieli akademickich, bez względu na wynik oceny pracowniczej. Nie można rozwiązać z nimi umowy o pracę ani zmienić jej warunków. Umowa wygaśnie, jeżeli sędzia utraci urząd albo uprawnienia do stanu spoczynku. Jeśli zaś nauczyciel akademicki obejmie stanowisko sędziego, a jego umowa o pracę zawarta jest na czas określony, zostanie przekształcona w bezterminową…….

W tej chwili ta autonomia służy obronie interesów „naukowej korporacji”

Prof. Mikołajczak o ustawie 2.0 i reformie nauki: Państwo powinno mieć możliwość korekty procesów negatywnych

wpolityce.;pl

Stanisław Mikołajczak, przewodniczący Akademickiego Klubu Obywatelskiego:….Ustawa jest bardzo środowisku akademickiemu potrzebna, bo ta, która obecnie obowiązuje jest już zupełnie nieadekwatna do obecnej sytuacji i trzeba było ją zmienić….

Może warto jeszcze dodać, że na sytuację w nauce polskiej w bardzo istotny sposób wpływają dwa procesy, które nie zostały przeprowadzone, czyli dekomunizacja i lustracja kadry naukowej.

Jeżeli się spojrzymy na to, co działo się w NRD, gdzie zostało pozbawionych pracy co najmniej 1/3 kadry naukowej z racji tego, że nie spełniała wymogów etycznych, bo donosiła na kolegów, była uwikłana we współpracę z władzami komunistycznymi, to uświadamia wagę problemu. Może w Polsce skala była mniejsza, ale ten problem tajnych współpracowników i osób, które współpracowały ze Służbą Bezpieczeństwa, również istniał. Przez prawie 45 lat dobór kadr odbywał się pod kuratelą PZPR. Nie chodziło o wybór najlepszej, uzdolnionej młodzieży tylko tworzenie kadry, która była dobierana przez profesorów, spełniającej wymogi stawiane im przez aparat polityczny Partii. To funkcjonowało przez cały PRL i nie zostało po 1989 r. przerwane. Nie stracił pracy żaden profesor filozofii marksistowsko-leninowskiej, a jak pamiętamy, to był przedmiot, który był przymusowo nauczany na wszystkich kierunkach studiów.

Czy po 30 latach transformacji ma to jeszcze sens?

Myślę, że środowisku naukowemu należy się wiedza, kto kim był w tamtym czasie i kto przygotowywał kadry, które funkcjonują dzisiaj. Dzisiejsi młodsi profesorowie są wychowankami profesorów, którzy być może byli uwikłani w kolaborację z komunizmem. Dzisiaj mogą być bardzo porządnie zachowującymi się ludźmi, ale warto wiedzieć, kto ich dobierał.

Rzecz ciekawa, że na wydziałach humanistycznych jest kompletny brak zainteresowania najnowszą historią, historią PRL-u. Nie powstają prace opisujące na przykład „życie elit kulturalnych”.

To jest jeden z przykładów tego, jak ta kadra była dobierana, jakie ma zainteresowania i czego uczy młodzież. Być może ma coś do ukrycia.

Zaskakujące to zjawisko tyle lat po transformacji?

Opór, jaki stawiało środowisko naukowe przeciwko lustracji pokazuje, że to było jednak zjawisko dość szerokie i znaczące. Myślę, że dla pedagogiki społecznej, także dla pewnej etyki funkcjonowania nauczania zwłaszcza, wiedza kto jak się zachowywał, jest absolutnie potrzebna także po to, żeby pokazać, przyszłym pokoleniom, czego nie wolno robić, jak nie wolno się zachowywać……

Chodzi o budowę zdrowych i jasnych standardów państwa demokratycznego o ich „wdrukowanie” w świadomość elit?

Tak jest. Ktoś kto donosił na kolegów, na studentów albo wyrzucał w stanie wojennym studentów, nie ma moralnego prawa do nauczania polskiej inteligencji. Sam będąc skażony, w sposób skażony będzie wychowywał przyszłą polską inteligencję. Moralny relatywizm jest czymś, co traktuje się jako normę. A to nie jest norma.

Zwrócił Pan uwagę na zjawisko daleko posuniętego myślenia środowiska w kategoriach korporacyjnych, co było też zauważalne podczas dyskusji na projektem. Korporacja może dbać o swój interes a interes państwa traktować jako rzecz wtórną? Trzeba wyważyć proporcję?

Tak. Te problemy wynikają częściowo z tego, o czym mówiłem poprzednio. Pod koniec komunizmu istotną była walka o autonomię uczelni wyższych, o wyzwalanie się spod dominacji komunistycznego państwa. Dzisiaj to hasło walki o autonomię zamieniło się w fetysz.

W okresie komunizmu, autonomia uczelni była warunkiem przeciwstawienia się narzucaniu przez komunizm sposobu funkcjonowania uczelni. Ta autonomia wewnętrzna miała się temu przeciwstawiać. Natomiast w tej chwili ta autonomia służy obronie interesów „naukowej korporacji”……Państwo powinno mieć zdolność korekty procesów negatywnych. Po to powstało jako twór wysoce skomplikowany i najlepiej chroniący wolność jednostki. Poza tym, wracając do tego, co już powiedziałem, dobór kadry był taki, że na uczelniach polskich, podobnie zresztą jak na uczelniach zachodnich, dominują lewicowo-liberalne środowiska z ich filozofią życia, z ich światem wartości. Myślę, że nie zawsze działają one w dobrze pojętym interesie narodowym. Państwo powinno to korygować…..

Robert Kościelny krytycznie o akademickim programie PiS

opinie

Robert Kościelny krytycznie o akademickim programie PiS

….Prof. Włodzimierz Bernacki będąc reprezentantem w sejmie antysystemowego (jakoby) PiS nie dawał się nikomu wyprzedzić w robieniu dobrze systemowi akademickiemu panującemu w Polsce, a zbudowanemu za czasów niezapomnianego, zwłaszcza przez rodziny Żołnierzy Wyklętych, Józefa Stalina.

Już nie raz, przy różnych okazjach, dzieliłem się spostrzeżeniem, że pisowscy intelektualiści i profesorowie (bo nie są to tożsame pojęcia) pozostałości Peerelu widzą wszędzie – tylko nie tam, gdzie zostało go chyba najwięcej, czyli w polskim systemie akademickim.

System ten sprawia, że Polska wlecze się w ogonie państw innowacyjnych, że wielu wybitnych Polaków ucieka za granicę, aby się tam realizować naukowo, że jeszcze więcej zdolnych pałęta się po tym świecie nie wiedząc tak naprawdę co ze sobą zrobić, podczas gdy cwane miernoty bez głowy i kręgosłupa, wykazując ośli upór robią kariery akademickie, ze skutkiem śmiertelnym dla polskiej nauki.

Fakt, że nasze dwa najlepsze uniwersytety (UJ i UW) zamiatają tyły światowych rankingów szkół wyższych, jest wymownym dowodem jak bardzo dysfunkcyjny jest to system i jak bardzo dysfunkcyjni, na pewno moralnie, choć w wielu wypadkach również umysłowo, są ci, którzy chwalili się, że już wiele zmieniono w szkolnictwie wyższym.

Wracając jednak do naszych baranów (revenons à nos moutons), czyli programatorów. Jedną z podstawowych bolączek naszej Ojczyzny jest ucieczka młodych za granicę, z drugiej – niechęć, zwłaszcza młodych, polskich naukowców do powrotu do kraju. Rząd PO coś tam niemrawo usiłował w tej ostatniej kwestii uczynić, proponując aby polski doktor, który po pięciu latach pracy na uczelni zagranicznej, w której kierował zespołem badawczym (czyli przez pięć lat był w warunkach np. nauki zachodniej pracownikiem samodzielnym) i gdzie ogłaszał wyniki swych badań – mógł zostać profesorem. Oburzyło to prof. Bernackiego, który energicznie i z całą stanowczością przeciwstawiał się w komisji sejmowej ds. szkolnictwa wyższego takim karygodnym pomysłom ministerstwa. Domagając się jednocześnie, aby ministerstwo obniżyło wymagania stawiane przed kandydatami do tytułu profesora belwederskiego – sam takiego tytułu nie miał, wtedy jeszcze.

Przypomnijmy Włodzimierz Bernacki należy do partii, która, jakoby, stawia nacisk na sprawę powrotu Polaków z zagranicy. Można sądzić, że i pan poseł-profesor nie miałby nic przeciwko, pod warunkiem że wracać będą hydraulicy, budowlańcy, pielęgniarki, dzięki czemu będzie miał łatwiejszy i tańszy dostęp do skądinąd ważnych usług. Natomiast nie upadł jeszcze na głowę, aby domagać się powrotu swej potencjalnej konkurencji. Przyjedzie taki młodzian-doktorzyna z kapitalistycznego Zachodu, albo i samej Ameryki, po angielsku jak po swojemu mówiący, pewny siebie, oczytany w literaturze obcej, znający wielki świat akademicki i jeszcze będzie się wymądrzał. I nic mu nie będzie można zrobić – np. uwalić podczas głosowania nad habilitacją, bo w wyniku lekkomyślności władz będzie już profesorem i tę całą habilitację będzie miał w poważaniu, tak jak lęk przed gniewem „niezależnej” profesury, która zatruwa życie niejednemu młodemu badaczowi w Polsce.

Nie jest to jedyny przykład na to, że pan Bernacki, gra w jednej drużynie z najbardziej zachowawczym elementem uniwersyteckim. On – przedstawiciel partii „dobrej zmiany” dla Polski. ..

Innym ekspertem jest prof. Andrzeja Waśko, który swego czasu stwierdził, że „W III RP panował negatywny mechanizm awansu na stanowiska w nauce i administracji. Warunkiem było uczestnictwo w stadnym myśleniu. Tak zdobyte tytuły i stanowiska zaślepiały, a upojeni nimi ludzie w ogóle nie brali pod uwagę, że w jakichkolwiek sprawach mogą się mylić”.

Zastanawiam się i nijak nie mogę zrozumieć, jak to się ma do programu PiS, którego Andrzej Waśko był jednym z autorów. Bowiem program tej partii dotyczący szkolnictwa wyższego nic („absolutnie nic”) nie zmienia w starym systemie, a zwłaszcza w negatywnym mechanizmie awansu.

Nauka zaczęła prostytuować się

Sprzedajna nauka

Sprawy Nauki, 3,2010

Wiesław Sztumski:” Prawda naukowa stała się dziś towarem, który podlega mechanizmom rynkowym, a za pieniądze naukowcy skłonni są sprzedawać się możnowładcom, zatajać lub fałszować wyniki badań. Krótko mówiąc, nauka zaczęła prostytuować się.”..

Niestety, w ostatnich latach, mniej więcej od drugiej wojny światowej, postępuje erozja utrwalonego przez tradycję w świadomości potocznej wizerunku naukowca i stereotypu nauki

 Spirala dewaluacji nauki

Osłabienie autorytetu i dobrego wizerunku nauki rośnie wraz z zanikaniem obiektywizmu i rzetelności badań naukowych.

Autorytet nauki osłabia się również w wyniku postępującej dewaluacji tytułów i stopni naukowych.

 Żonglerka prawdą i prostytucja