Habilitacja? Powinniśmy z niej zrezygnować już dawno temu.

Prof. Konarzewski: zrezygnować z habilitacji

PAP

Habilitacja? Powinniśmy z niej zrezygnować już dawno temu. To anachronizm, zresztą dość endemiczny – powiedział PAP prof. Marek Konarzewski, biolog, badacz i popularyzator nauki, kandydat na prezesa Polskiej Akademii Nauk, który będzie rywalizował 20 października o to stanowisko z prof. Pawłem Rowińskim, hydrobiologiem.….

Poprawianie polskich uczelni

Dziewięć postulatów.Jak poprawić polskie uczelnie?

wszystkoconajwazniejsze.pl

Bez prowadzenia badań naukowych na dobrym, światowym poziomie Polska jest skazana na cywilizacyjne zapóźnienie i marginalizację w świecie. Wspieranie nauki powinno być zadaniem ogólnonarodowym, niezależnym od sympatii politycznych – pisze prof. Andrzej JAJSZCZYK

….Moim zdaniem powinniśmy wrócić do modelu przedwojennego, w którym stopień doktora habilitowanego byłby nadawany lokalnie, przez uczelnię, a także nie istniałby jakikolwiek organ centralny taką decyzję zatwierdzający czy nawet kontrolujący.….

Dajmy sobie spokój z habilitacją

HABILITACJA FAKULTATYWNA?

FA 4/2020 …

– Dajmy sobie spokój z habilitacją – powiedział wprost prof. Andrzej Jajszczyk z AGH, członek Rady Naukowej ERC i przewodniczący Oddziału Krakowskiego PAN. – Ona tylko komplikuje system, a nie przyczynia się do utrzymania poziomu badań. Obecnie często habilitacja zamiast realizować wytyczne systemowe, jest kpiną z systemu. Dlatego trzeba ją zastąpić rzetelnymi konkursami na stanowiska uniwersyteckie – konkludował stanowczo A. Jajszczyk.

Inne stanowisko zaprezentował prof. Stanisław Kistryn, prorektor UJ ds. nauki i szef Uniwersyteckiej Komisji Nauki. Uznał, że habilitacja jest częścią sytemu, a nauka ma charakter hierarchiczny. To prawda, że habilitacja bywa trywializowana, ale zamiast ją likwidować, należy dążyć do tego, żeby stała się znakiem jakości naukowej. Wyraził też opinię, że należy ją uzyskiwać przed radą dyscypliny naukowej w innym niż macierzysty uniwersytecie.

– Habilitacji nie ma nigdzie na świecie, a już zupełnie egzotyczny jest tytuł profesora nadawany centralnie – powiedział prof. Zbigniew Błocki, matematyk z UJ, dyrektor Narodowego Centrum Nauki. Zauważył, że w programach NCN ani habilitacja, ani tytuł profesora nie grają roli. W konkursach OPUS 20% grantów trafia do badaczy bez habilitacji. Zgodził się jednak z opinią, że obecnie trudno będzie, z powodów społecznych, zlikwidować oba wspomniane przez niego elementy awansu naukowego. Można i należy jednak sprawić, by za habilitacją i profesurą nie szły żadne uprawnienia i przywileje (Ustawa 2.0 takie pozostawiła, a profesorom nawet dodała nowe), co pomoże w ich likwidacji w przyszłości. – To muszą być puste tytuły – kończył szef NCN…..

Załatwianie habilitacji „po znajomości”

Habilitacja z prawa na lewo

FA11/2016

Niech to będzie ostrzeżenie dla innych wydziałów. Tak to wygląda, gdy w sytuacji jaskrawego konfliktu interesów załatwia się słabą habilitację „po znajomości” i podważa kompetencje poważnych recenzentów.

Habilitacja pozauczelniana

Habilitacja poza uczelnią

Na podstawie osiągnięć w pracach wdrożeniowych będzie można uzyskać uprawnienia równoważne z habilitacją, np. możliwość obejmowania części stanowisk na uczelni czy bycia promotorem pracy doktorskiej. Zmiany przewiduje projekt nowelizacji ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym.

….Nowelizacja daje możliwość zdobycia nowych uprawnień doktorom z pięcioletnim doświadczeniem w prowadzeniu działalności badawczo-rozwojowej. Będą też musieli wykazać swoje znaczące osiągnięcia. Jakie? Np. udowodnić, że są autorami oryginalnych rozwiązań technologicznych lub artystycznych, które zostały zastosowane, albo że rozwiązali ważny problem społeczny. Jest też wymóg dotyczący uczelni – musi mieć uprawnienia do nadawania habilitacji. Decyzję o nadaniu uprawnień będzie podejmował rektor…….

Odebranie habilitacji za plagiat

Bezprecedensowy przypadek. KUL odebrał naukowcowi habilitację. Za plagiat

GW Lublin

Katolicki Uniwersytet Lubelski odebrał stopień naukowy doktora habilitowanego ks. Stanisławowi Tymoszowi. Sprawę na wniosek Centralnej Komisji ds. stopni i tytułów badała Rada Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL….We wrześniu 2013 r. prokuratura oskarżyła Tymosza o przywłaszczenie autorstwa cudzych utworów w publikacji wydanej w 2008 r. Sąd warunkowo umorzył postępowanie, wyznaczył księdzu roczny okres próby, jednocześnie uznał, że fakt popełnienia plagiatu nie budzi wątpliwości. Zaraz po tym duchowny został zwolniony z uczelni, a rektor KUL Antoni Dębiński powołał specjalną komisję ds. weryfikacji dorobku naukowca., w tym jego habilitacji. Był to bezprecedensowy przypadek w lubelskiej społeczności akademickiej

Projekt ws. zniesienia habilitacji trafił do Sejmu

Projekt ws. zniesienia habilitacji trafił do Sejmu

serwis21

Powraca kwestia zniesienia stopnia doktora habilitowanego. Likwidacja habilitacji była jednym z punktów programu Prawa i Sprawiedliwości w roku 2005, choć za czasów rządów PIS nic w tym kierunku nie uczyniono. Za czasów rządów PO także nie podjęto działań w tym zakresie. Jednak dyskusja co jakiś czas powraca, a teraz za sprawą Stowarzyszenia Interesu Społecznego WIECZYSTE do Sejmu wpłynął petycja-projekt ustawy ws. zniesienia stopnia naukowego i stopnia w zakresie sztuki – doktora habilitowanego. Komisja sejmowa rozpatrzy projekt już po wyborach, w ciągu najbliższych 3 miesięcy…..

Zabiegi habilitacyjne

Uniwersytet Wrocławski zakładem kadry chronionej

Tomasz Wysocki – Gazeta Wyborcza- Wrocław, 21.05.2012

Na Uniwersytecie Wrocławskim adiunkci z wieloletnim stażem dostali dodatkowe osiem lat na zrobienie habilitacji. Takie prawo daje im nowy zapis w statucie uczelni. – Uniwersytet zmieni się w zakład pracy chronionej, przechowalnię dla niewydolnych naukowców – krytykuje prof. Ludwik Turko z Wydziału Fizyki i Astronomii.Zmiany w statutach uczelni wymusiła nowa Ustawa o szkolnictwie wyższym, która wejdzie w życie w październiku 2013 r. Daje ona naukowcom na etacie adiunkta najwyżej osiem lat na zdobycie stopnia doktora habilitowanego. Dotąd uczelnie same określały czas na zrobienie habilitacji. Na Uniwersytecie Wrocławskim adiunkt miał na to dziesięć lat z opcją przedłużenia o kolejne dwa, ale tylko w wyjątkowej sytuacji. Ten przepis nie jest jednak rygorystycznie przestrzegany. Na uczelni jest sporo adiunktów, którzy nawet w ciągu kilkunastu lat nie napisali habilitacji. Dokładne określenie czasu, jaki na to mają, pozwoli na ograniczenie zjawiska „wiecznych doktorów”…..

….Na uniwersytecie pracuje 1024 adiunktów, w tym 667 na umowach na czas nieokreślony. W tym roku stopnie doktora habilitowanego powinny uzyskać 296 osoby. Jeśli nie spełniły tego warunku, to umowa z nimi powinna być rozwiązana albo powinny być przesunięte na etat wykładowcy. – Nowy zapis w statucie daje im co najmniej kolejne sześć lat spokojnego trwania na uczelni – ironizuje prof. Turko.

Przyjętego rozwiązania broni prof. Ryszard Cach, prorektor ds. dydaktycznych: – Nie chcemy, aby o polityce kadrowej na uczelni decydował kalendarz. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, kiedy trzeba rozwiązać z kimś umowę z automatu, choć jest dobrym naukowcem i dydaktykiem, a tylko nie napisał habilitacji.

Jak prezentować swoją wiedzę


Jak prezentować swoją wiedzę


Marek Wroński
 – Forum Akademickie, 1,2012

(Z archiwum nieuczciwości naukowej )

http://forumakademickie.pl/fa/2012/01/jak-prezentowac-swoja-wiedze/

 

 

Kiedy w połowie października ub.r. dr Robert Trypuz z Katedry Logiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego kupił w księgarni książkę Ontologie jako systemy prezentacji wiedzy, wydaną właśnie w Warszawie przez Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, od razu sięgnął po nią z dużą ciekawością. Temat interesował go bardzo, bowiem w latach 2004–2007 był doktorantem Laboratory for Applied Ontology of Institute of Cognitive Science and Technology, finansowanego przez Italian National Research Council i swój doktorat Formal Ontology of Action: Unifying Approach otrzymał na Uniwersytecie w Trento (Włochy). Jednak już po krótkiej lekturze wiedział, że z książką napisaną przez dr. Wiesława Glińskiego z Zakładu Systemów Informacyjnych (kierownik: prof. dr hab. Barbara Sosińska-Kalata), coś jest nie tak, bowiem tekst był mu już znany. Szybko zorientował się, że olbrzymie fragmenty tekstu Glińskiego to po prostu tłumaczenie książki hiszpańskich autorów: prof. Asuncion Gomez-Perez, doc. dr Oscara Corcho oraz dr. Mariano Fernandez-Lopez, wydanej przez Wydawnictwo Springera w 2004 pod tytułem Ontological Engineering. Swoim zaskakującym odkryciem dr Trypuz podzielił się z kolegą, dr. Piotrem Kulickim z Katedry Podstaw Informatyki KUL i razem zaczęli sprawdzać obie książki strona po stronie. Niestety, okazało się, że prawie całe dzieło dr. Glińskiego to „żywcem” przetłumaczona książka hiszpańskich naukowców. Trudno było znaleźć pojedyncze kartki, które nie byłyby skażone zapożyczeniami. Obaj naukowcy byli zszokowani, że można tak bezczelnie przywłaszczyć sobie cudzy tekst.

Swoim oburzeniem podzielili się z Archiwum Nieuczciwości Naukowej, a następnie zdecydowali się powiadomić czynniki oficjalne. 24 października 2011 napisali e-mail do prof. dr. hab. Dariusza Kuźmina, dyrektora Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW, którego pracownikiem był dr Wiesław Gliński, jak również do Dariusza Kozłowskiego, dyrektora Wydawnictwa Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Poinformowano ich o rozległości zapożyczeń i przesłano kopię książki Ontological Engineering w postaci cyfrowej, tak aby sami mogli porównać wkład pracy intelektualnej W. Glińskiego.

Reakcje zainteresowanych

Obaj adresaci – po sprawdzeniu, że rzeczywiście 276-stronicowa książka Ontologie jako systemy prezentacji wiedzyjest niewątpliwym plagiatem naukowym i narusza prawa autorskie prof. A. Gomez-Perez – zareagowali błyskawicznie. Wydawnictwo z miejsca podjęło decyzję wycofania książki z rozpowszechniania i zatrzymania sprzedaży oraz zażądało od autora wyjaśnień.

Z kolei prof. Dariusz Kuźmin następnego dnia pisemnie powiadomił dziekana Wydziału Historycznego, prof. Elżbietę Barbarę Zybert, o podejrzeniu popełnienia plagiatu i poprosił o powołanie Komisji Wydziałowej, aby potwierdziła zarzuty. Domagał się też, aby dr Gliński został zawieszony w obowiązkach wykładowcy w Instytucie do czasu wyjaśnienia przez ową komisję sprawy podejrzenia o plagiat.

Warto wiedzieć, że 46-letni dr Wiesław Gliński nie był „młodym i niedoświadczonym” nauczycielem akademickim. W 1990 r. skończył studia na Akademii Teologii Katolickiej (dziś Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) otrzymując magisterium z filozofii chrześcijańskiej w zakresie logiki. W 1996 doktoryzował się z bibliologii na Uniwersytecie Warszawskim. Zaraz potem otrzymał prestiżowe roczne stypendium Fulbrighta w Kent State University, Ohio, USA, co pozwoliło mu specjalizować się w systemach informacyjnych, sieciach komputerowych i multimediach. Przez ostatnie 10 lat był adiunktem Wydziału Historycznego UW, gdzie pracował w Instytucie Informacji Naukowej i Bibliologii.

Wydana ostatnio książka była jego monografią habilitacyjną i, co ciekawsze, już w 2009 r. została zaplanowana do druku w serii Nauka – Dydaktyka – Praktyka. Jej recenzentem wydawniczym został dr hab. Piotr Gawrysiak, prof. PW oraz wicedyrektor ds. naukowych Instytutu Informatyki Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. „Przepuszczenie” tak masywnego plagiatu pochodzącego ze znanej książki, wydanej przed 5 laty w dużym wydawnictwie Springer Verlag sugeruje, że recenzent słabo znał temat, który podjął się zrecenzować, natomiast pewnie dobrze znał autora…

Mimo świadomości popełnienia przez dr. Glińskiego „masywnego” plagiatu w książce habilitacyjnej i wszczęcia wyjaśniającego postępowania dyscyplinarnego, władze rektorskie Uniwersytetu Warszawskiego i dziekan wydziału zgodzili się na odejście plagiatora „za porozumieniem stron” z dniem 30 listopada ub.r. Z kolei prośba prof. Dariusza Koźmina o zawieszenie nierzetelnego adiunkta nie została spełniona, jak również nie powołano komisji, która by formalnie potwierdziła zaistnienie plagiatu oraz nie powiadomiono (co jest obowiązkiem prawnym rektora) prokuratora rejonowego o podejrzeniu przestępstwa plagiatu, ściganego obecnie z oskarżenia publicznego.

Jak znam życie, rzecznik dyscyplinarny, dr hab. Zbigniew Jędrzejewski, zapewne teraz sprawę będzie musiał umorzyć (nie może przesłuchać obwinionego, który już nie pracuje na uczelni). Chciałbym jednak publicznie podziękować doktorom: Robertowi Trypuzowi i Piotrowi Kulickiemu z Lublina, jak również prof. Dariuszowi Kuźminowi i red. Dariuszowi Kozłowskiemu z Warszawy, że spełniając swój obowiązek utrzymali sztandar rzetelności naukowej wysoko w górze.

Nierzetelna habilitacja z hebraistyki

Inną sprawą, która wywołała i nadal wywołuje emocje na Uniwersytecie Warszawskim, a w szczególności na Wydziale Orientalistyki, jest nierzetelna habilitacja dr. Romana Marcinkowskiego, wieloletniego adiunkta Zakładu Hebraistyki. Doktorat Pamiętniki reba Dowa z Bolechowa. Rękopis z Jews’ College London nr 31 (wstęp, edycja, przekład z języka hebrajskiego, komentarz) obronił on w 1993 r. na UW (promotor: ks. prof. Wiesław Rosłon). W marcu 2004 otrzymał na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego stopień doktora habilitowanego na podstawie monografii Paradygmaty religijności w judaizmie rabinicznym. Miszna i inne teksty talmudyczne o szabacie, święcie, półświęcie i powszedniości.Recenzentami w tym przewodzie byli: ks. dr hab. Jerzy Chmiel (em. prof. PAT w Krakowie), prof. dr hab. Gideon Kouts (Universytet Sorbona VIII w Paryżu) oraz prof. dr hab. Krzysztof Pilarczyk (UJ w Krakowie).

Mimo upływu kolejnych lat dr hab. Roman Marcinkowski nadal pozostawał na stanowisku adiunkta, a na przełomie 2008/2009 r. podwoił wysiłki, aby dostać awans i promocję na stanowisko profesora uczelnianego, które w kilka lat po habilitacji dostaje większość habilitowanych osób na UW. Jego zdaniem, był niesprawiedliwie traktowany. Dziekan, prof. dr hab. Jolanta Sierakowska-Dyndo, poprosiła o opinię na temat jego dorobku naukowego prof. dr hab. Izabelę Jaruzelską–Ephal, która przeszła na wydział z UAM w Poznaniu, a od połowy 2008 r. jest na długookresowym stypendium w Izraelu. Swą dokładną analizę prac dr. Marcinkowskiego przysłała w lutym 2010 r.

Stwierdzono, że znaczna część (rozdział 2, 3, 4 części IV) monografii habilitacyjnej, liczącej 210 stron, została oparta (i prawie dosłownie przetłumaczona z angielskiego i hebrajskiego) na tekście dwujęzycznej Talmudic Encyclopedia, wydanej w 1991 r. Te przejęte, obszerne fragmenty liczą około 70 stron tekstu i nie mają odnośnika bibliograficznego. Prof. Ephal stwierdziła ponadto, że większość tekstu części II, III i IV habilitacji została już wcześniej opublikowana w innych czasopismach, monografia pozbawiona jest więc wymaganej prawem oryginalności. Poziom innych prac, składających się na dorobek dr. Marcinkowskiego, a publikowanych w lokalnych czasopismach, oceniła jako niski i cechujący się powtórzeniami, jej zdaniem wyklucza to powołanie na stanowisko profesorskie.

Działania uczelni

Po pewnej konsternacji i ochłonięciu z zaskoczenia, dziekan Jolanta Sierakowska-Dyndo na przełomie maja i czerwcu 2010 pisemnie powiadomiła rektor Katarzynę Chałasińską-Macukow. Jednocześnie sprawa stanęła na Radzie Wydziału, której członkowie zostali o zarzutach poinformowani. Pani Rektor do prowadzenia wyjaśniającego postępowania dyscyplinarnego wyznaczyła rzecznika dyscyplinarnego, dr. hab. Zbigniewa Jędrzejewskiego z Instytutu Prawa Karnego, zaś z dr. Marcinkowskim rozmawiał w czerwcu 2010 prorektor ds. kadrowych UW prof. dr hab. Tadeusz Tomaszewski.

I potem praktycznie przez półtora roku nic się nie działo… Nie powiadomiono o zarzutach władz dziekańskich na Wydziale Filozofii UJ, gdzie habilitacja została przyznana i nie podjęto kroków zmierzających do jej weryfikacji, co powinno mieć miejsce niezależnie od postępowania dyscyplinarnego. Nie zawiadomiono Centralnej Komisji, która nadzoruje przyznawanie stopni naukowych. Do chwili obecnej rzecznik dyscyplinarny nie zakończył postępowania wyjaśniającego, mimo że przepisy nakazują zamknąć je w ciągu 6 miesięcy. Podobno przyczyną jest to, że rzecznik poszukuje eksperta-hebraisty, aby potwierdził on plagiat. Postępowanie trwa nadal, mimo że każdy, kto zna angielski, może łatwo stwierdzić bezpośrednie tłumaczenie tekstu z Encyklopedii Talmudycznej. Do tego nie jest potrzebny hebraista.

Pod koniec listopada 2011, podczas kuluarowych rozmów na opolskiej konferencji Nierzetelność naukowa w Polsce, dowiedziałem się o zarzutach wobec habilitacji i „bezradności” uczelni. Okazało się, że sprawa ta budzi poruszenie wśród wielu osób, będąc obecnie tajemnicą poliszynela. Zarówno nauczyciele akademiccy, jak i studenci Wydziału Orientalistyki mają świadomość, że habilitacja została wyłudzona na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Narusza to rzetelność naukową środowiska akademickiego.

Rok 2012 jednak pewnie będzie przełomem w tej sprawie. Po moim zainteresowaniu się problemową habilitacją władze Wydziału Orientalistyki w połowie grudnia 2011 złożyły wniosek do Przewodniczącego Centralnej Komisji o wznowienie przewodu habilitacyjnego dr. Marcinkowskiego. Sprawa już teraz pójdzie swoim torem, szczególnie że dowiedziały się o niej – choćby z tego artykułu – także władze Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ta najstarsza polska uczelnia jednak dba o swój prestiż instytucjonalny, wierzę więc, że zarzuty wobec habilitacji zostaną szybko i obiektywnie rozpatrzone w postępaniu wznowieniowym, zainicjonowanym z urzędu przez CK.

Autoplagiat dziekana WAT

Do Biura Centralnej Komisji w połowie listopada ub.r. wpłynęły dokumenty przewodu profesorskiego dr. hab. inż. Zdzisława Bogdanowicza, dziekana Wydziału Mechanicznego Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Jego macierzysta Rada Wydziału oraz czterech powołanych przez nią recenzentów pozytywnie ocenili książkę profesorską oraz dorobek po otrzymaniu habilitacji. Jednocześnie do CK dotarł anonim (którego kopię otrzymało Archiwum Nieuczciwości Naukowej), w którym poinformowano, że tzw. książka profesorska dziekana Laserowe kształtowanie warstwy powierzchniowej elementów maszyn zawiera ponad połowę tekstu jego habilitacji z 1999 r. Trwałość zmęczeniowa, przebieg pękania i zużycie laserowo hartowanych elementów maszyn. Po dokładnym sprawdzeniu i porównaniu obydwu tekstów monografii okazało się, że ogółem 1/3 książki profesorskiej to autoplagiat habilitacji Zdzisława Bogdanowicza. Co więcej, dalsze 1/3 to doktorat K. Grzelaka Właściwości użytkowe stali zaworowych napawanych proszkiem stellitowym (WAT, Warszawa 2009; promotor – Z. Bogdanowicz, który zresztą figuruje jako współautor). Jednak w spisie literatury brak powołania się na obie monografie.

Obecnie zarówno w Polsce, jak i w literaturze anglosaskiej przyjęto, że autoplagiat wcześniej wydrukowanego tekstu pracy naukowej jest naruszeniem dobrej praktyki naukowej i traktuje się go jako nierzetelność naukową. Chciałbym podkreślić, że powtórne posłużenie się przez kandydata na profesora już raz „wykorzystanym” tekstem naukowym w procesie awansu naukowego jest poważnym naruszeniem etycznym. Jeśli robi to dziekan, który z urzędu ma przestrzegać i pilnować rzetelności naukowej na wydziale prestiżowej państwowej uczelni politechnicznej, to moim zdaniem, kompromituje się.

Takie metody „pisania” książki profesorskiej powinny być bezlitośnie tępione decyzjami Centralnej Komisji, odmawiającymi nominacji profesorskiej. Nieetyczni naukowcy nie mogą otrzymywać profesury tytularnej. Nie omieszkam poinformować Czytelników, jak w sprawie poparcia wniosku Rady Wydziału Mechanicznego WAT dla profesury tytularnej Zdzisława Bogdanowicza zakończyło się głosowanie Sekcji oraz Prezydium CK.

Odebrano po 21 latach

W dniu 15 grudnia 2011 r. Rada Wydziału Teologicznego ChAT w Warszawie podjęła uchwałę o stwierdzeniu nieważności postępowania w sprawie nadania w roku 1990 Bernardowi Kozirogowi stopnia naukowego doktora. Rada Wydziału, realizując czynności wznowionego 29 listopada 2010 r. przez Centralną Komisję przewodu doktorskiego B. Koziroga, uchwałą z dnia 11 października 2011 r. nie przyjęła rozprawy doktorskiej Bernarda Koziroga pt. Ksiądz Michał Belina Czechowski (1818–1876) prekursor adwentyzmu w Europie. Życie, działalność, poglądy i nie dopuściła jej do publicznej obrony. Rada Wydziału stwierdziła, iż w pracy, o której mowa, jej autor przypisał sobie autorstwo istotnego fragmentu i innych elementów cudzych utworów i ustaleń naukowych. Wobec faktu, iż wskazana praca była podstawą nadania stopnia naukowego, Rada Wydziału stwierdza nieważność postępowania w sprawie nadania dnia 29 maja 1990 roku Bernardowi Kozirogowi stopnia naukowego doktora teologii. Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.

Przewodniczący Rady Wydziału Teologicznego ChAT,

Dziekan, dr hab. Tadeusz J. Zieliński, prof. ChAT”.

 

Ze swej strony dodam, że proces unieważnienia stopnia zaczął się w czerwcu 2010 r. od mojego wniosku złożonego do Centralnej Komisji, która poprosiła Radę Wydziału o opinię. Rada powołała komisję, która potwierdziła zarzuty i w październiku 2010 opinia trafiła z powrotem do CK, która z urzędu wznowiła 29 listopada 2010 przewód doktorski. Do marca 2011 RW powołała nowych recenzentów, a w październiku 2011 odmówiła dopuszczenia doktoranta do obrony. I na tym posiedzeniu powinna też jednocześnie unieważnić swoją poprzednią decyzję z maja 1990 o nadaniu stopnia. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

Bernard Koziróg był do 17 grudnia 2011 rektorem Wyższej Szkoły Teologiczno-Humanistycznej w Podkowie Leśnej, niepublicznej uczelni Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, która słynie z 7 punktów konsultacyjnych w Polsce. W nich „systemem indywidualnym” już po roku studiów można dostać państwowy dyplom licencjata teologii adwentystycznej (m.in. ze specjalnością: dziennikarstwo, turystyka biblijna, promocja zdrowia). Dyplom ten upoważnia do przyjęcia na studia magisterskie wszystkich innych polskich uczelni, dlatego WSTH nie narzeka na brak studentów. Uczelnia jest poza wszelką kontrolą Państwowej Komisji Akredytacyjnej i Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego , nadawanie dyplomów idzie więc „pełną parą”. Dopiero teraz Rada Kościoła odwołała rektora z funkcji, dziękując za ofiarną pracę. Oczywiście na stanowisku profesora pozostaje, będąc kierownikiem Międzyinstytutowego Zakładu Historii Kościoła i Krajów Biblijnych.

Dr hab. mgr B. Koziróg ma też zaszczyt pracować w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach na stanowisku profesora uczelnianego. Przy okazji dyrekcja Archiwum Nieuczciwości Naukowej chciałaby się dowiedzieć od prof. Reginy Renz, rektor UJK, jak zakończyło się wyjaśniające postępowanie dyscyplinarne rozpoczęte jesienią 2010 r. w sprawie prof. Bernarda Koziroga oraz czy unieważnienie doktoratu z powodu plagiatu wpłynie na jego działalność pedagogiczną.

Przepychanki sądowe

Pół roku temu poinformowałem (patrz: FA 06/2011 Fałszywy profesor , część: Informacje sądowe ), że 17 maja 2011 r. NSA uchylił wcześniejszy wyrok WSA w Warszawie z 20 sierpnia 2010 oddalający skargę prof. Mirosława Krajewskiego na decyzję Centralnej Komisji anulującą zatwierdzenie jego habilitacji z czerwca 1995 r. Sąd uznał, że CK nie rozstrzygnęła o istocie sprawy i zwrócił skargę do ponownego rozpatrzenia. Pokłosiem tego był kolejny wyrok WSA z 14 września 2011, gdzie stwierdzono, że zaskarżona decyzja CK nie podlega wykonaniu, gdyż zabrakło w niej orzeczenia co do istoty sprawy (art. 151 §1 pkt 2 KPA). Dokumentacja wróciła z powrotem do CK.

28 listopada 2011 Prezydium CK ponownie podjęło decyzję o uchyleniu swojej uchwały z 26 czerwca 1995, która zatwierdzała uchwałę RW Nauk Historycznych UMK w Toruniu z 13 lutego 1995 o nadaniu M. Krajewskiemu stopnia doktora habilitowanego. CK umorzyła też dalsze postępowanie w sprawie habilitacji ze względu na jego bezprzedmiotowość.

W uzasadnieniu stwierdzono, że po wydaniu postanowienia o wznowieniu przewodu habilitacyjnego z 28 kwietnia 2008 cała procedura wznowieniowa odbyła się na Wydziale Nauk Historycznych. To jego rada miała rozstrzygnąć kwestię uchylenia poprzedniej uchwały o nadaniu stopnia dr. hab. wraz z odmową nadania stopnia we wznowionym postępowaniu bądź utrzymania tej uchwały w mocy.

16 czerwca 2009 RW w głosowaniu tajnym poparła wniosek Komisji Habilitacyjnej, aby nie wszczynać przewodu M. Krajewskiemu. Jego monografia habilitacyjna nie jest samodzielna, narusza dobre obyczaje naukowe, zaś autor nie wykonał deklarowanych badań archiwalnych, gdyż archiwa te podczas II wojny zniszczono. Od tej uchwały RW prof. Krajewski nie odwołał się oraz jej nie zaskarżył i dlatego jest ona prawomocna .

CK obecnie oceniła materiał dowodowy i sprawdziła czy przepisy zostały prawidłowo zinterpretowane i czy zachowano wymogi, jakie przewidują ustawy. W sytuacji prawomocnej odmowy wszczęcia przewodu przez RW – w wyniku wznowienia postępowania – z obiegu prawnego powinna być usunięta uchwała CK o zatwierdzeniu poprzedniej uchwały tejże rady.

I tak też zrobiono. Oznacza to, że Mirosław Krajewski stracił habilitację. Decyzja CK jest nieprawomocna i znów pewnie przejdzie przez dwie instancje sądowo-administracyjne. Wierzę, że z lepszym rezultatem. O postępach będę informował.

Marekwro@gmail.com

 

Recenzenci o habilitacji b. rektora Ryszarda Andrzejaka

Recenzenci habilitacji rektora: przepisał całe strony

Tomasz Wysocki – Gazeta Wyborcza – Wrocław,  10.01.2012

Na podstawie opinii trzech naukowców z Łodzi, Krakowa i Katowic rada Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego uznała w listopadzie ubiegłego roku, że w habilitacji prof. Ryszarda Andrzejaka doszło do naruszenia praw autorskich innych osób i naruszenia dobrych obyczajów w nauce. Za przyjęciem takiej uchwały było 74 spośród 97 członków rady.

Recenzje rozprawy prof. Andrzejaka przygotowali prof. Aldona Dembińska-Kieć z Krakowa, prof. Wojciech Wąsowicz z Łodzi oraz prof. Andrzej Więcek z Katowic…

.Prof. Wąsowicz skrupulatnie wyliczył podobieństwa w pracach wrocławskich naukowców dotyczące metody badań i ich wyników. I on w podsumowaniu stwierdził, że w pracy prof. Andrzejaka znajduje się wiele nieuprawnionych zapożyczeń, które naruszają prawa autorskie prof. Antonowicz. Natomiast prof. Andrzej Więcek po analizie wyników badań ocenił, że część pochodzi z pracy prof. Zatońskiego. „Ponadto wnioski z rozprawy habilitacyjnej prof. Andrzejaka są w ogólnym wymiarze zbliżone do wniosków podanych w rozprawie prof. Zatońskiego” – napisał.

….Popełnienie plagiatu zarzucili ówczesnemu rektorowi AM w listopadzie 2008 r. uczelniani związkowcy. Odrębne postępowania wyjaśniające w tej sprawie wszczęły Ministerstwo Zdrowia i Centralna Komisja, która nakazała radzie Wydziału Lekarskiego wrocławskiej AM wznowienie procedury habilitacyjnej. Jednak prof. Jolanta Antonowicz-Juchniewicz, dziekan WL, ponad rok odwlekała wznowienie procedury. Dlatego komisja przekazała sprawę do rozstrzygnięcia radzie Wydziału Lekarskiego UJ.

– Główną winę za odwlekanie wyjaśnień ponosi dziekan Wydziału Lekarskiego wrocławskiej Akademii Medycznej profesor Jolanta Antonowicz-Juchniewicz. To w wyniku jej działań, zmierzających do wyciszenia sprawy i często kolidujących z zaleceniami Centralnej Komisji, Wydział Lekarski stracił uprawnienia do nadawania habilitacji i prowadzenia procedur profesorskich, co jest dotkliwą karą dla uczelni – mówi dr Marek Wroński, publicysta miesięcznika „Forum Akademickie”. – Dlatego sądzę, ze profesor Antonowicz-Juchniewicz powinna ponieść konsekwencje swoich działań i zostać odwołana.