Piotr T. Nowakowski
O etycznych kanonach pracy nauczycieli akademickich i próbach ich kodyfikowania
Studia z Teorii Wychowania : półrocznik Zespołu Teorii Wychowania Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN 2/1 (2), 148-167. 2011
Wnioski
W kontekście przywołanych powyżej wypowiedzi wydaje się, że zbiór standardów dotyczących powinności nauczycieli akademickich jest szczególnie potrzebny młodym pracownikom nauki, którzy dopiero kształtują swój akademicki kręgosłup, poszukują w tym względzie autorytetów, a pozbawieni obiektywnych „drogowskazów”, skazani są niekiedy na „chodzenie po omacku”. Z tym zapewne zgodziliby się również krytycy formułowania tego typu dokumentów.
Kodeks, zespół norm czy etos uczelniany mógłby stanowić właściwy punkt odniesienia przede wszystkim w sytuacjach nieklarownych, a także element wsparcia i otuchy, zwłaszcza w przypadku, gdy
doświadczana rzeczywistość pracy akademickiej kłóci się ze zdrową intuicją młodego adepta nauki dotyczącą tego, jak być powinno. Rozumiejąc argumenty krytyków oraz doceniając racje zwolenników tychże dokumentów, należałoby uznać zarysowany przez nas powyżej argument za zasadniczy,
nie odrzucając wszakże pozostałych uzasadnień wysuwanych przez zwolenników omawianych propozycji.
W ramach konkluzji przytoczmy jeszcze ciekawą wypowiedź Jerzego Zaleskiego, który argumentuje, że źródło korozji moralnego kręgosłupa leży nie w niewiedzy, lecz gdzie indziej. Wszak dekalog spisany przed tysiącami lat stanowi niekwestionowany drogowskaz, a tak często jest przekraczany.
„Aforyzm Owidiusza: Video meliora proboque, deteriora sequor dobrze oddaje immanentne cechy natury ludzkiej.
Żadne kodeksy tego nie zmienią, co nie znaczy, że są niepotrzebne. Ich rolą jest przeciwdziałanie spustoszeniu za parawanem formalnej niewiedzy, gdyż nie wszystkie postępki mogą być objęte przepisami prawa. Może właśnie dlatego, bez względu na cenzus naukowy i społeczny, tak wielu je ignoruje. Należy się obawiać, że znaczny ich odsetek ogniskuje całą swoją energię, inteligencję i spryt na tym, aby nie zostać zdemaskowanym, uniknąć kompromitacji i kary. Nieuchronność odpowiedzialności za czyn to punkt wyjścia do osiągnięcia celu podjętych wysiłków naprawy. W jednym z uniwersytetów amerykańskich widziałem afisz obrazujący alegorię sportowca, stosującego chwyt poniżej pasa i ostrzeżenie, że intellectual rascality też prowadzi do dyskwalifikacji. Czyli: pamiętaj, że kant nie ujdzie ci na sucho!” – tłumaczy Zaleski
……………………………..
Z krytycznej postawy wobec tego rodzaju działań kodyfikacyjnych znany jest Józef Wieczorek – inicjator Niezależnego Stowarzyszenia na rzecz Nauki i Edukacji. Uznaje on za uprawnione uogólnienie, iż z etyką
korporacji akademickiej jest niedobrze: „O tym świadczą nie tylko z rzadka ujawnianie afery, ale przede wszystkim reakcje środowiska. Właśnie przyzwolenie na przekręty, na wieloetatowość, na fikcyjne etaty, fikcyjne dyplomy to sygnały kiepskiej kondycji moralnej środowiska akademickiego”. Dodaje on, że na pierwszy rzut oka reakcja środowiska może napawać optymizmem. Istnienie kodeksów oznacza, że problem jest dostrzeżony i próbuje się go rozwiązać. „Im więcej uczelnianych kodeksów etycznych, to może i «etyczność» środowiska rośnie. My lubimy krzywe, które rosną. To weszło do naszej mentalności” – ironizuje.
Wieczorek pisze, że w Akademickim kodeksie wartości mowa jest o standardach, którymi winni się kierować nauczyciele szkół wyższych. Oni jednak nie zawsze pozostają z nimi w zgodzie: „W AKW czytamy
«Powinnością każdego mistrza jest wychowanie innych mistrzów». A jak z tym jest w rzeczywistości? Mistrzowie się skarżą, że nie ma kto ich zastąpić.
Nie dodają jednak, że tych, którzy to mogli zrobić nierzadko «wycięli w pień». (…)
Twórcy AKW objaśniają: «Szkoła wyższa to zarazem wyższa szkoła sprawiedliwości. Sprawiedliwego stosunku wymaga merytoryczna i etyczna wycena pracy innych». Tak być powinno, ale niestety jest całkiem inaczej. Ocena pracy nierzadko jest uzależniona od kryteriów genetycznych, kryteriów lojalności i zmienia się w zależności od poglądów wypowiadanych przez nauczycieli. Większość na wszelki wypadek albo się nie wypowiada w ogóle, albo się wypowiada anonimowo, pseudonimowo. (…) Na szczególne
uznanie zasługuje stwierdzenie AKW: «Podkreślić trzeba z naciskiem, iż te same normy winny obowiązywać profesorów, co i oszukujących studentów, z tym, że ci pierwsi muszą bezdyskusyjnie i niezmiennie w ciągu całej kariery nauczyciela akademickiego świecić osobistym przykładem młodszym
kolegom oraz całej studiującej młodzieży». Gdyby tę zasadę dało się wprowadzić w życie, gdyby chociaż twórcy AKW zaczęli świecić takim przykładem, to kondycja moralna środowiska akademickiego byłaby
całkiem inna”.
Autor bierze w ogień krytyki przede wszystkim postulat lojalności:
„W niemal każdym wystąpieniu na temat etyki właśnie ta zasada jest przywoływana. Odnosi się wrażenie, że cały kodeks wartości został wokół niej zbudowany, stworzony tylko po to, aby mieć zasadę lojalności na podorędziu i szachować nią nauczycieli akademickich. Kto nie jest lojalny wobec trzymających władzę w uczelni, nie ma większych szans na utrzymanie się na etacie. Inne wartości są na drugim planie. Nie mają takiej użytkowej wartości”
. Wyrażając krytyczny stosunek co do skuteczności oddziaływania rozmaitych kodeksów etycznych, Wieczorek okrasza swe rozważania wierszykiem autorstwa Jana Sztaudyngera: „Postanowiono w
lesie wreszcie wydać prawa. / Co może robić niedźwiedź, co lis, co trawa. / Uradzono przepisy, nowele, ustawy, / Osobno dla niedźwiedzi, dla lisów, dla trawy. / A potem prawodawcy, co prawa wydali, / Schodzili w bok przed misiem, a trawę deptali….
Filed under: Dobre praktyki, Etos nauki, Kodeksy etyczne, opinie | Leave a comment »